🌠 Brałam Udział W Orgii

– Nie powiedziałem w naszej rozmowie ani jednego słowa w obronie postępowania tych księży. Dziś jest jednak potrzebne rozeznanie na temat tego, co dalej. Także z nimi. Ja wcale tego nie usprawiedliwiam – dodał kard. Ryś. Zobacz także: Orgia na plebanii. Zaskakujące słowa do wiernych. Orgia na plebanii w Dąbrowie Górniczej. Ks. Tłumaczenia w kontekście hasła "brałem udział" z polskiego na angielski od Reverso Context: Ostatnio brałem udział w koncercie Piaf. - Brałam udział w manifestacjach. Nawet przez megafon krzyczałam. I tak jak na co dzień nie używam wulgaryzmów, tak wtedy same cisnęły mi się na usta. W minioną sobotę brałam udział w Konferencji ,,Miejmy się dobrze'' , która odbyła się Tak jak pisałam wczoraj, wrzesień jest dla mnie mocno szkoleniowy. W minioną sobotę brałam udział w Konferencji ,,Miejmy się dobrze'' , która odbyła się w Gdańsku. Tłumaczenia w kontekście hasła "Brałam udział w" z polskiego na angielski od Reverso Context: Brałam udział w międzynarodowych konferencjach, co dawało mi możliwość nie tylko słuchania czyichś referatów, ale także wyrażania swojej opinii. Übersetzung im Kontext von „powiedziałam Brałam raz udział“ in Polnisch-Deutsch von Reverso Context: A ja zadzwoniłam do niego i powiedziałam Brałam raz udział w wyścigu, który wygrałam, więc Podziękowanie za udział w ostatnim pożegnaniu - opinie czytelników. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Podziękowanie za udział w ostatnim pożegnaniu. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś". FORMULARZ ZGODY NA UDZIAŁ W BADANIU Użyj naklejki z nazwiskiempacjenta lub wpisz: Nr karty pacjenta: Data urodzenia: Imię i nazwisko uczestnika badania: Płeć: 1 . Skrócony formularz zgody na udział w badaniu. Pytamy Państwa, czy chcą Państwo wziąć udział w badaniu naukowym. Przed wyrażeniem zgody, członek Brałam wczoraj udział w konferencji: "Adwokat dla dobra rodziny. Interdyscyplinarne ujęcie dobra dziecka". Naprawdę wielu wybitnych panelistów: Sędziów ale… 787 views, 8 likes, 6 loves, 0 comments, 5 shares, Facebook Watch Videos from Nowa Tradycja - Festiwal Folkowy Polskiego Radia: "Czy jeśli brałam już udział w Konkursie Muzyki Folkowej, mogę zgłosić I brałam udział w debacie oksfordzk. I brałam udział w debacie oksfordzkiej. 0 /5000 Z języków takich jak:-Na język:-Wyniki (angielski) 1: Skopiowano! And I Kiedy emocje już opadną… W ten weekend brałam udział w Bachata Connection Competition w Krakowie. Poziom był ogromnie wysoki. Do Krakowa zjechały się N4SsA03. Polish Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese English Synonyms Arabic German English Spanish French Hebrew Italian Japanese Dutch Polish Portuguese Romanian Russian Swedish Turkish Ukrainian Chinese Ukrainian These examples may contain rude words based on your search. These examples may contain colloquial words based on your search. Nie przypominam sobie, że brałam udział w tej rozmowie. I don't remember being a part of that conversation. Powiedziałam w pracy, że brałam udział w wypadku kolejowym, co właściwie jest całkiem prawdziwe. I told work that I was in a train wreck, which is actually pretty true. Wróciłam do domu, a następnie oni mi mówią, że brałam udział w wypadku samochodowym. I came home, and then they told me I was in a car accident. Nigdy - a proszę mi wierzyć, że brałam udział w pracach jury wielu konkursów - nie spotkałam się z takim zachowaniem. I have never encountered such a behaviour and believe me, I have been a jury member at many voice competitions. No results found for this meaning. Results: 58540. Exact: 8. Elapsed time: 188 ms. Documents Corporate solutions Conjugation Synonyms Grammar Check Help & about Word index: 1-300, 301-600, 601-900Expression index: 1-400, 401-800, 801-1200Phrase index: 1-400, 401-800, 801-1200 Kategoria: Data publikacji: Pełne rozmachu igrzyska, wspaniałe amfiteatry i łaźnie, cesarze rozdający zboże, swoboda seksualna, sztuka, poezja, prawo… ale też okrucieństwo, masy biedoty i często naprawdę koszmarny los niewolnika. Czy starożytny Rzym to dobre miejsce do życia? Odpowiedz na pytanie i wygraj porywającą powieść Bena Kane’a „Zapomniany Legion”. Starożytny Rzym, miasto, w którym spotykały się wszystkie drogi świata. Mała mieścina, która zdobyła panowanie nad światem i stała się gigantyczną metropolią pełną monumentalnych budowli, dumną stolicą wielkiego imperium. A jednak długo można by opisywać jego mroczną stronę. Czy chcielibyście mieszkać w starożytnym Rzymie? Rzymska cywilizacja wydaje się Wam wspaniała i godna podziwu, czy raczej obca i odpychająca? Odpowiedzcie na te pytania, a możecie wygrać jeden z trzech egzemplarzy powieści Bena Kane’a pt. „Zapomniany Legion”, ufundowanych przez wydawnictwo Znak Horyzont. Pamiętajcie: najważniejsze jest ciekawe uzasadnienie. „Zapomniany Legion” Bena Kane’a podbił serca ponad 800 000 czytelników w 11 krajach. To jeden z najgorętszych debiutów ostatnich lat. Konkurs trwa do 23:59 w sobotę 22 sierpnia. Swoje odpowiedzi piszcie w komentarzach pod tym wpisem. Przed opublikowaniem komentarza na stronie upewnijcie się, że podaliście w odpowiedniej rubryce swój adres e-mail (jest on widoczny tylko dla redakcji). Dzięki temu, jeżeli wygracie, będziemy mogli się z Wami skontaktować. Będzie to również potwierdzenie, że to Wy jesteście autorem danego komentarza. Informacje prawne Uczestnik konkursu wyraża zgodę na przetwarzanie ujawnionych przez siebie danych osobowych w postaci adresu poczty elektronicznej, imienia i nazwiska na potrzeby przeprowadzenia konkursu oraz udziału w bezpłatnym newsletterze. W celu uzyskania informacji o przetwarzanych danych osobowych, ich zmiany lub cofnięcia zgody na ich przetwarzania, w tym rezygnacji z udziału newsletterze uczestnik może wysłać maila na adres ciekawostki@ Interesuje Cię książka, ale nie chcesz czekać na rozwiązanie konkursu? Pamiętaj, że z naszym kodem rabatowym kupisz ją w księgarni pl dużo taniej niż inni. Nie zapominamy również o miłośnikach e-booków, dla których specjalną ofertę ma Woblink. Beatrycze99 EBooki N Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 122 osób, 34 z nich pobrało i opinie (0)Transkrypt ( 25 z dostępnych 141 stron) STRONA 2Nixon Audrey Zabójcze ciało Pełna czarnego humoru, szokująca i przezabawna historia pięknej Jennifer, która w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, przechodzi na dość specyficzną dietę… Na zabitej dechami amerykańskiej prowincji, nawiedzana przez demony cheerleaderka zaczyna pożerać kolejnych szkolnych kumpli. Apetyt wyraźnie jej dopisuje. Miarka przebiera się, gdy na półmisek trafia chłopak Needy, przyjaciółki Jennifer. Wkurzona dziewczyna bierze sprawy w swoje ręce. STRONA 3ZANIM ZACZNIEMY STRONA 4Mówią na mnie Needy. To zdrobnienie od pełnego imienia, jak na przykład Barbie czy Betty. Moje prawdziwe imię brzmi Anita, ale chyba nikt go już nie pamięta. Jako pierwsza Anitę do Needy skróciła Jennifer. Przyjęło się od razu. Nie doszukujcie się jednak w tym, że mówią na mnie Needy, żadnych podtekstów. Nie ma to bowiem żadnego związku ani z tym, co się wydarzyło, ani z tym, co mnie czeka. Nie sądzę, żeby kierowały mną jakieś szczególne potrzeby... z wyjątkiem żądzy zemsty. Tak, zemsta smakuje słodko. A ja pragnę się nią nasycić. Ale na razie siedzę w swoim pokoju, a raczej w swojej celi, i oplatam dwa patyki pomarańczową włóczką. Robię oko Boga, takie samo, jakie robiłam w szkole podstawowej. No, może nie całkiem identyczne, bo widzę, że od tamtej pory moje zdolności manualne nieco się rozwinęły. Zresztą trudno tu o ciekawsze zajęcia. W mojej celi stoi jedynie łóżko, za pościel służą poduszka i drapiący koc, a pod ścianą ustawiono mebel, będący skrzyżowaniem biurka z toaletką, wyposażony w kilka szuflad. Jest też okratowane okno, przez które nawet nie próbuję wyglądać, bo wiem, że tuż za nim znajduje się trzymetrowe ogrodzenie zakończone drutem kolczastym. W zasadzie miejsce, w którym przyszło mi spędzić jakiś czas, przypomina raczej nie więzienie, lecz poprawczak i wariatkowo w jednym. Rygor niewielki, tyle że faszerują cię prochami, a jak zaczynasz świrować, zamykają w izolatce. W gazetach piszą, że przebywam w więziennym szpitalu psychiatrycznym dla młodocianych kobiet w Leech Lake. STRONA 5Kiedy już nie mogę znieść własnych myśli, przeglądam pocztę. Przychodzi tego mnóstwo: listy, paczki, zdjęcia, bielizna. Podejrzewam, że dostaję więcej listów niż święty Mikołaj i Zac Efron razem wzięci. Tylko że ja pochodzę z innej bajki. Niektórzy piszą, że się za mnie modlą. Według nich wszystko będzie okej, jeśli przyjmę do serca Jezusa Chrystusa. Czasem nawet odmawiam na głos pacierz, ale jak do tej pory nie doczekałam się efektów. Nikt mnie nie nawiedził. Nikt nie zstąpił z krzyża. Sama nie wiem. Może najpierw powinnam pójść do kościoła. Zdarza się, że dostaję prezent od jakiegoś pomyleńca, który zobaczył moje zdjęcie w gazecie i chce się ze mną ożenić. Zapewnia, że z jego pomocą udałoby mi się pozbierać i wyjść na prostą. No cóż, musiałabym chyba lecieć na dewiantów, którym staje na myśl o nieletniej. Litości! Może i jestem stuknięta, ale na pewno nie zdesperowana. Na biurku ustawiłam fotografię Chipa. Pewnie dziwi was, że potrafię wytrzymać taką torturę. Otóż potrafię, a nawet więcej, wpatruję się w jego zdjęcie codziennie, starając się wymazać z pamięci ostatni raz, gdy go widziałam - z otwartą klatką piersiową, ręką oderwaną od tułowia i wypadającymi na ziemię wnętrznościami. Ktoś puka do drzwi. Raymundo wtyka głowę, by poinformować mnie, że spacer trwa już od pięciu minut. Goń się, Raymundo. Kładzie na biurku tabletki, zamyka drzwi. Ponieważ nie chcę i nie muszę już nic czuć, zawsze łykam mój przydział prochów. Mimo wszystko przynoszą ulgę. Ściągam spodnie od piżamy, żeby przebrać się w sportowe wdzianko i przyglądam się moim bliznom. Lubię na nie patrzeć. Dają mi niezłego adrenalinowego STRONA 6kopa. Gładzę przez chwilę głębokie, nabrzmiałe szramy na udzie - pamiątkę po piekielnie męczącej walce. Wskakuję w krótkie spodenki oraz kapcie-króliczki. No co, nie ma się z czego śmiać. Uważam, że są słodkie. W każdym razie doskonale pasują do pomarańczowego T-shirtu oraz bojówek, które są tu ostatnim krzykiem mody. Wypuszczają nas na plac, żebyśmy, biegając w kółko, pozbywały się naszego wariactwa. Na boisku do badmintona nadają przez głośniki muzykę operową. Właśnie w tym miejscu można spotkać najbardziej odjechane dziewczyny. Najdziwniejsze dziewczyny. Jedna z nich przerywa grę i szczerzy się do mnie w bezzębnym uśmiechu, by zaraz potem grzmotnąć swoją partnerkę rakietką w nogę. Po drugiej stronie siatki inna biedaczka, której najwyraźniej nikt nie objaśnił zasad badmintona, wali rakietką w ścianę. A wszystko pod czujnym okiem idiotycznie uśmiechniętych psychologów. Witajcie na Olimpiadzie dla Psycholi. W Leech Lake sport traktuje się bardzo poważnie. Pewnie chodzi im o to, że dzięki niemu my, pacjentki, możemy dać upust agresji. Zamiast siekierami, wymachujemy rakietkami do badmintona. Na przykład świruski w rogu skaczą sobie grzecznie przez podwójną skakankę, choć normalnie zajmowałyby się raczej konstruowaniem bomb z udrażniacza do kibla. Nawet „pocięte" włączają się do zabawy, jeśli akurat są przytomne. Jednej pannie, podczas skoków, efektownie powiewa bandaż na wietrze. Według mnie chodzi o to, żeby nas porządnie zmęczyć. Jeśli będziemy padnięte, nie zaczniemy się buntować. Niegłupio pomyślane, owszem, ale niestety na mnie nie działa. Jestem narowista. Tak nawet napisano, czerwonym długopisem, w mojej karcie: narowista. STRONA 7I jeszcze podkreślono. W trakcie składania wizyt tutejszemu lekarzowi wyczytałam tam jeszcze inne ciekawe rzeczy. Pod Anita „Needy" Lesnicki zanotowano: halucynacje oraz mania wielkości. Z czego płynie prosty wniosek: jestem nienormalna. Nie można mnie winić za morderstwo. Tak mówi mama. Dobrze, ale jeśli cierpię na manię wielkości, to czy nie spróbowałabym zdobyć sobie tutaj jakichś fanek? Lub stworzyć sekty i stać się jej przywódczynią? W zasadzie mogłabym. Wystarczy, że opowiedziałabym dziewczynom co nieco o krwawej orgii, w której brałam udział. Wielbiłyby mnie potem na kolanach. Ale ja wolę, żeby nie zwracano na mnie uwagi. Tylko nie zawsze mi się to udaje. W stołówce panuje zwyczaj dobierania się w pary. Nawet Szczerbata znalazła sobie koleżankę. Ja biorę metalową tacę ze słodką bułką i siadam z dala od reszty. Lecz im bardziej staram się być niezauważalna, tym mniej mi to wychodzi. Dzisiaj na przykład wypatrzyła mnie dietetyczka. Kieruje się prosto do stołu, przy którym siedzę, jakby się szykowała, żeby zwędzić mi bułkę. - Tylko jedna? - pyta. - Smakuje mi. Właśnie w ten sposób udaję niewidzialną - poprzez unikanie awantur. Po prostu czekam, aż sobie pójdzie. - Cieszę się - stwierdza - ale nie jestem pewna, czy jedna bułka zapewni ci wystarczającą ilość energii na cały dzień. Doradzałabym więcej węglowodanów. Nie wiem, dlaczego, może dlatego, że mnie poucza albo dlatego, że jest brzydka, lub może dlatego, że jej głos brzmi, jakby ktoś przeciągał paznokciami po tablicy, STRONA 8zresztą wszystko jedno jaki jest powód - tracę nad sobą kontrolę. Odbija mi. Ostatnio zdarza się to dość często. - A ja doradzałabym, żebyś się zamknęła! - krzyczę. W tej samej chwili skaczę, robię szybki wymach nogą i serwuję jej kopa prosto w facjatę. Wciąż mnie zaskakuje, jak szybko potrafię się poruszać. Ta suka dietetyczka pada na kolana, z jej złamanego nosa leje się krew. Wokół narasta wrzask. Podbiegają dwaj porządkowi i przytrzymują mnie za ręce. Wyrywam się im na tyle długo, żeby zdążyć jeszcze odcharknąć i splunąć flegmą w oko dietetyczki. Po jaką cholerę zaczynała? Potrzeba jeszcze dwóch porządkowych, żeby wyciągnąć mnie na korytarz. Drę się: „czterech osiłków na jedną małą dziewczynkę". Udaje mi się odwrócić w stronę dietetyczki w samą porę, by zobaczyć, jak wypluwa ząb. Naturalnie, ląduję w izolatce. Płaczę. Znalazłam się tu, bo tak zapewne jest dla mnie najlepiej. Przestałam już rozumieć samą siebie. Wcześniej nie zdarzały mi się takie chore akcje, przysięgam. Nawet muchy bym nie skrzywdziła. Byłam normalna. W każdym razie na tyle, na ile normalna może być nastolatka pod wpływem rozszalałych hormonów. Ale kiedy zaczęła się ta cała rzeźnia, coś się we mnie rozchwiało. Zaczęłam puszczać w szwach, jak dżinsy, które uszyłam na zajęciach z gospodarstwa domowego. Rozpadać się na włókna, jak gotowana wołowina. Umarłam wewnętrznie. No cóż, w mojej szkole nadal chodzi się na zajęcia z gospodarstwa domowego. To nie pierwszy mój pobyt w izolatce. W sumie nie jest tu tak źle, wbrew temu, co zapewne myślicie. Moja betonowa celka ma całkiem przyzwoite rozmiary. Leżę sobie na plecach i jeśli przyjdzie mi ochota, mogę się STRONA 9nawet wyciągnąć. Wysoko, pod sufitem, znajduje się niewielkie okno, ale na tyle duże, że pewnie udałoby się przez nie przecisnąć osobie, pod warunkiem, że jakimś paranormalnym sposobem uniosłaby się wcześniej na wysokość ponad czterech metrów. Kiedy mnie tu zamykają, próbuję spać, ale okazuje się to gorsze niż bezsenność. Moje sny nie przynoszą ukojenia. Wypełniają je upiorne sylwetki, kłapiące zębami czaszki, nadjedzone ludzkie twarze. No i słyszę, nieustająco, w kółko od nowa, tę piosenkę. Jak tylko zamykam oczy, włącza się ten cholerny hit z listy Top Forty, a perkusja wali w mój mózg. Pośród drzew odnajdę ciebie Ukoję twój ból Przypomnę ci gwiazdy na niebie Spotkamy się znów Pieprzony szlagier. Dla zabicia czasu odtwarzam wszystko w pamięci. Fragment po fragmencie, bez końca. Czy historia, którą opowiem, ma sens? Nie. Czy wydarzyła się naprawdę? Tak. Czy ktokolwiek mi uwierzy? Wszystko wskazuje na to, że nie. Przypuszczam, że chcielibyście poznać tę historię. Dobrze się składa, bo ja prawdopodobnie chcę się nią z wami podzielić. Przecież nie nudziłabym bez powodu. A tak przynajmniej nie zasnę. Lecz najpierw pozwólcie, że sobie coś wyjaśnimy. Wielu ludzi pyta mnie, czy żałuję tego, co zrobiłam. Otóż nie. Żałuję tylko jednego: że nie zrobiłam tego wcześniej. STRONA 10Rozdział pierwszy Za siedmioma lasami STRONA 11Na znaku drogowym, przed wjazdem do naszego miasteczka, widnieje napis: „Witaj w Devil's Kettle. Liczba mieszkańców 7037. Sprawdź, co dziś na obiad". Przysięgam, tak właśnie napisali. Jedno liceum, jedna pizzeria, jeden sygnalizator świetlny, a poza tym lasy, lasy, lasy. Krótko mówiąc: Totalne Zadupie w stanie Minnesota. I tutaj właśnie wszystko się zaczęło. Wiem, że Devil's Kettle może wam się kojarzyć z jakąś czarną magią, ale nazwa wzięła się od niewinnego wodospadu. Ściśle rzecz biorąc, to nie jest zwykły wodospad, z tych, co to kończą się strumieniem lub rzeką. Nasz spływa do dziury w ziemi i nigdzie nie wypływa. W promieniu mili nie pojawia się nawet strużka, woda po prostu znika. Naukowcy od lat głowią się nad tym zjawiskiem. Wrzucali do wodospadu, bądź wlewali, mnóstwo rzeczy - nadmuchiwane piłki, czerwony barwnik, jakąś radioaktywną ciecz, dzieci... Dobra, dobra, żartowałam z tymi dziećmi. Jezu, dajcie spokój, to zwykłe miasteczko. W każdym razie nic z tego, co do wodospadu wrzucili, nigdy nigdzie nie wypłynęło. Chyba że trafiło do innego wymiaru. Albo ta dziura jest, no wiecie, bardzo głęboka... Okej, pewnie chcielibyście w końcu dowiedzieć się czegoś o Jennifer. To normalne, wszyscy chcą. Taka śliczna dziewczyna, biadolą, odeszła przedwcześnie. A do tego była wprost urodzoną czirliderką. Lecz wierzcie mi, suka prosiła się o to, co ją spotkało. Pod koniec jej ciało, pożółkłe i wynędzniałe, wyglądało naprawdę fatalnie. Ale kilka miesięcy wcześniej STRONA 12Jen była najseksowniejszą sztuką w naszej zapadłej dziurze. Czas na prezentację: Jennifer, ja i mój chłopak, Chip - trójka zupełnie przeciętnych nastolatków. Tacy właśnie byliśmy. Dokładnie, jak na zdjęciu ze szkolnego albumu: Jennifer - kapitan drużyny czirliderek, Needy - mózgownica, Chip - apetyczny perkusista. Niektórzy próbują mi wmówić, że Chip Dove nie przekroczył poziomu kiepskiego pałkarza z podrzędnego bandu. Nie słucham ich. Dla mnie wszystko, co z nim związane, jest jak muzyka. No dobra, niech wam będzie. Może i nie wymiatał jak szatan. Znał tylko Land of a Thousand Dances - jeden z tych prehistorycznych smętnych kawałków z dużą ilością na-na-na w refrenie. Ale na szczęście granie przed meczami szkolnymi nie wymagało szczególnej finezji. A przywalić w gary potrafił. Trzeba jednak przyznać, że kiedy czirliderki wychodziły na boisko w obcisłych żółto-fioletowych kostiumach, wybijały równiejszy rytm swoimi białymi kozaczkami niż Chip na bębnach. Na czele drużyny kroczyła, panie i panowie... Jennifer Check! Totalnie zjawiskowa. Lśniące kasztanowe włosy, konkretny biust, wąska talia. Jednym słowem: cudo. W niczym nie przypominała reszty naszych koleżanek z liceum. Wyglądała, jakby zeszła z rozkładówki Playboya. Mecze odbywały się u nas stanowczo za często i czasami zastanawiałam się, czy przypadkiem nie po to, żeby wszyscy mogli popatrzeć, jak Jennifer, w super krótkiej plisowanej spódniczce, wymachuje flagą. W owym czasie łączyła nas szczególnie bliska więź, niemal siostrzana. Ludziom nie mieściło się w głowach, że taka lalka jak Jennifer może zadawać się z takim STRONA 13dziwadłem jak ja. Nosiłam kujońskie okulary, a moje włosy nie miewały częstych kontaktów z suszarką, nie mówiąc o prostownicy. Lecz stałyśmy się nierozłączne, zanim jeszcze zaczęłyśmy mówić. Miłość, która rodzi się w piaskownicy, nie umiera nigdy. Tak w każdym razie wtedy myślałam. Był luty, wtorek, całą szkołą wylegliśmy na mecz. Jen pomachała do tłumu, a ja odmachałam do niej. Siedząca obok mnie Chastity, laska, z którą chodziłyśmy na biologię, podniosła wzrok ku niebu i prychnęła: - Ale z was lesby. - Co ty bredzisz?! - odpowiedziałam ze złością. - To moja najlepsza przyjaciółka! Chastity sparodiowała moje machnięcie. - Gapisz się na nią, jakbyś chciała ją przelecieć, bez gry wstępnej i zdejmowania ciuchów. Przyznaj, zdarzyło się wam jakieś pukanko przez ubranko? - A co, zazdrościsz? - rzuciłam i podrapałam się w nos pod okularami. - O kogo? O tę bogatą pindę? - Ona nie jest bogata - odparłam. Biedna Jennifer Check - daleko jej było do bogactwa. Jej jedynym dorobkiem były nacięcia na słupkach przy jej łożu z baldachimem. Nacięcia w sensie symbolicznym, oczywiście. Żaden zaliczony przez nią koleś nie wart był, żeby Jennifer niszczyła własne łóżko. Jakiś czas później, tego samego dnia, grzebałam w niebieskiej metalowej szafce w poszukiwaniu podręcznika, gdy zza drzwiczek wynurzyła się Jennifer i zaczęła poprawiać włosy przed moim lusterkiem na magnes. - Co tam, Monistat? - rzuciła przyjaźnie. STRONA 14- Co tam, Vagisil? - odpowiedziałam, zgodnie z naszym zwyczajem. Jennifer odwróciła głowę od lusterka, akurat w chwili, gdy Jonas Kozelle, szkolny król wysportowanych dupków, szczypał w cycek jakąś pannę. Nienaganny nosek mojej przyjaciółki zmarszczył się z obrzydzenia. Już dawno skończyła z przedstawicielami tej subkultury, by przerzucić się na starszych panów. - Wychodzimy dziś w nocy - stwierdziła, podciągając rękawy kusego sweterka. Jej koszulka w biało-różowe prążki uniosła się do góry, odsłaniając idealnie płaski brzuch. - Dziś? Dokąd? - W Melody Lane gra Low Shoulder, niezła kapela. Tym razem impreza bez ograniczeń wiekowych, co oznacza, że wyjątkowo nie będziemy musiały przeciskać się przez żadne szpary. Chociaż Chip grał na perkusji, nie bardzo interesowały mnie najnowsze trendy w muzyce. - A co to za jedni, ci Low Shoulder? - zapytałam. - Chłopaki z miasta. Grają indie rocka. Widziałam ich na MySpasie. Wokalista jest zajebiście soczysty. Dla ciebie też wyhaczymy coś smakowitego. Needy, wyluzuj, mamy weekend. - Jest czwartek - poprawiłam ją, trzaskając drzwiczkami od szafki. - Na studiach czwartek zalicza się do weekendu. A my już za jedenaście miesięcy będziemy studentkami. Uśmiechnęła się. Obydwie z utęsknieniem czekałyśmy, kiedy nareszcie wyrwiemy się z naszej dziury. Oczywiście, razem. Zamierzałyśmy pozostać najlepszymi przyjaciółkami na wieczność. Wojowniczym gestem wyciągnęłam w powietrze pięść. STRONA 15- Uniwersytet Północna Minnesota, Duluth. Uuuu! - No więc? - spytała powoli, czysto formalnie, bowiem na ogół nie dochodziło między nami do żadnych dyskusji. Ona prowadziła, a ja podążałam za nią jak owieczka. - E... nie mogę - odwróciłam wzrok, starając się pozostać twardą. Obeszła mnie dookoła i spojrzała mi w oczy wzrokiem nieszczęśliwego szczeniaka. - Proszę cię, bo będę płakać. - Obiecałam Chipowi, że spędzimy dzisiejszy wieczór razem. Sami - zaczęłam się tłumaczyć. Jennifer skrzywiła się i nakreśliła w powietrzu, tuż przed moją twarzą, znak „X". - Buu! Skreślam cię, Needy. Rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy ktoś to zauważył. Nie cierpiałam, gdy robiła takie rzeczy publicznie. Nie cierpiałam również jej odmawiać. Naprawdę chciałam zostać z Chipem, czułam się winna za każdym razem, kiedy odwoływałam nasze spotkanie. Ale wie- działam, że w końcu i tak ulegnę Jennifer. Postanowiłam skrócić tę farsę. Wzruszyłam ramionami i przestałam się opierać. - O której zaczynają? - spytałam. - Przyjadę po ciebie o ósmej trzydzieści. Moja mama spotyka się dziś z tym kolesiem od sklepu mięsnego, więc postaram się przejąć brykę. - Facet wydaje się w porządku. Jennifer uśmiechnęła się znacząco. - Tak, mama twierdzi, że to mężczyzna o wieeelkim... sercu. Jego uczucie osiągnęło taką głębię, że aż obdarował ją nawracającą infekcją pęcherza. Fuj, mogła darować sobie tego typu szczegóły. STRONA 16Jennifer odwróciła się na pięcie, rzucając przez ramię: - Tylko załóż coś przyzwoitego, okej? - Okej - westchnęłam, patrząc, jak odchodzi. W języku Jennifer sformułowanie „załóż coś przyzwoitego" miało bardzo specyficzne znaczenie. A mianowicie: nie mogłam wyglądać jak totalne zero, ale też nie wolno mi było przyćmić jej. Odsłonięcie kawałka brzucha - spoko, ale zbyt głęboki dekolt już nie. Pamiętacie, co wam powiedziałam o biuście Jennifer? Otóż byłam wobec niej niezwykle wspaniałomyślna. Przeżywałam prawdziwe męki, na wszelkie możliwe sposoby ukrywając swoje wielkie piersi, żeby tylko Jennifer nie musiała martwić się o swój status sekskociaka numer jeden. Kiedy wychodziłyśmy razem, to ona miała być gwiazdą. Nie ośmieliłabym się zepchnąć jej na dalszy plan. W łazience, przed zmatowiałym lustrem, przymierzyłam kilka bluzek, ale wszystkie odrzuciłam. Za duży dekolt, zbyt pomarańczowa, zjechana na maksa. W końcu zdecydowałam się na prosty czarny T-shirt oraz szarą bluzę z kapturem. I po namyśle zsunęłam dżinsy dużo poniżej linii bioder. Chip czekał cierpliwie, rozwalony na moim łóżku. Świadomość, że jest obok, podczas gdy ja szykuję się do wyjścia, sprawiała mi przyjemność. Miłe było, że ktoś dla odmiany zabiega o mnie, a nie o Jennifer. Zaczęliśmy się spotykać jakiś rok wcześniej. Po którymś meczu Chip podszedł do mnie, żeby zaproponować randkę. Byłam w takim szoku, że po prostu stałam jak wryta i gapiłam się na niego z bezmyślnym wyrazem twarzy. Jennifer zgodziła się za mnie, co odbijała sobie później przy każdej okazji, całkowicie ignorując Chipa i utrudniając nasze STRONA 17spotkania. Poniekąd zasłużyła więc na moją wdzięczność, ale też zrobiła dużo, żebym czuła się z niej zwolniona. Kiedy wyszłam z łazienki, Chip na mój widok znacząco uniósł brew. - Te dżinsy opadają piekielnie nisko. Wszystko ci widać. - Chip! Idę na koncert rockowy, więc muszę odpowiednio wyglądać. - Rozumiem, ale wiesz, wydaje mi się, że widzę twoją macicę. Westchnęłam i podciągnęłam dżinsy, podczas gdy on mówił dalej: - Nigdy jeszcze nie słyszałem o Low Shoulder. Na którego z nich ostrzy sobie zęby Jennifer? - Na wokalistę, oczywiście - odpowiedziałam, próbując okiełznać szczotką plątaninę moich włosów barwy mysi blond. Przeważnie zaczesywałam je do tyłu i związywałam gumką te, które opadały mi na oczy. Moje włosy są bardzo gęste, więc trudno zebrać wszystkie w koński ogon. - Dziewczęta takie jak ona nie umawiają się z perkusistami - dodałam. - Wielkie dzięki - udał głęboko urażonego. - Nie chciałam być niemiła - powiedziałam. - Na pewno zrobiłaby wyjątek dla perkusisty, który oprócz tego jest też wokalistą. Ten koleś ma ze dwadzieścia dwa lata, więc w zasadzie mogliby go zapuszkować, gdyby do czegoś doszło. Lecz Jennifer twierdzi, że jest niezwykle soczysty, więc... - Soczysty? Zamierzacie kiedyś skończyć z tą waszą dziwną gadką? STRONA 18- „Soczysty" znaczy „bardzo atrakcyjny" - wyjaśniłam, a Chip złapał mnie wpół i pociągnął za sobą na łóżko. Zaczął pieścić językiem moje ucho. - W takim razie ty musisz być dojrzałą brzoskwinką, skarbie - powiedział i pocałował mnie. / Odwzajemniłam pocałunek jego miękkich ust. Brązowe włosy Chipa łaskotały mnie w nos. Były dość długie, ale nie za bardzo. Na tyle, że czasami musiałam odgarniać mu je z oczu. Brakuje mi naszych pieszczot. Boskie uczucie. Nieporównywalne z niczym, czego doświadczyłam. Zresztą w życiu nie pocałowałam innego faceta. Chip przygryzł delikatnie moją wargę i zaczął rozpinać pasek. Pełna poczucia winy, że zamierzam zostawić go samego, próbowałam nawiązać dialog w chwilach, gdy na moment odsuwał swoje usta od moich: - Na pewno nie chcesz pójść z nami do Melody Lane? Dają tam teraz darmowy popcorn. Ustawili maszynę do popcornu i można sobie brać, ile kto chce. Jak tylko odpiął sprzączkę paska, zaczął mocować się z rozporkiem. - Obiecałaś mi wspólny wieczór. Nastawiłem się już na odrobinę czułości. Potem obejrzelibyśmy sobie film. Wypożyczyłem Orkę. Coś w rodzaju Szczęk, tyle że z nieszkodliwym wielorybem w roli głównej. - Ale przecież ty bez przerwy jesteś, jak to określasz, nastawiony. A czułością obdarzamy się nieustająco. Czekaj - zatrzymałam się i odepchnęłam go lekko. Usiadłam. Zachowywałam się jak pies myśliwski, który wyczuł lisa. - Jennifer przyszła - powiedziałam. - Skąd wiesz? - spytał i znowu spróbował przyciągnąć mnie do siebie. STRONA 19Wtedy już oboje mogliśmy usłyszeć dobiegający z dołu głos: - Needy, wyjmij sobie nareszcie ten tampon i złaź tu natychmiast. Chipa przytkało. - Dziwne - mruknął pod nosem. Wstałam, żeby dokończyć czesanie włosów. Chip nigdy nie rozumiał więzi łączącej mnie i Jennifer. Byłyśmy jak siostry, jak jedna istota w dwóch ciałach. - Zawsze robisz, co każe ci Jennifer - narzekał, zapinając spodnie. Może jednak rozumiał więcej, niż sądziłam. W każdym razie tym razem trafił w punkt. - Nieprawda - odburknęłam, zaprzeczając, choć powiedział rzecz oczywistą. - Ja po prostu lubię robić te same rzeczy, co ona. Mamy ze sobą wiele wspólnego. Dlatego jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Wyjęłam spod bluzki łańcuszek z serduszkiem i pokazałam go Chipowi. Na serduszku wygrawerowane było BFF - Best Friends Forever. Wisiorek zdobiła malutka cyrkonia. Cóż, tak naprawdę zawsze wydawało mi się, że chcę robić to samo, co Jennifer. Chip prychnął. - Nie macie ze sobą nic wspólnego. Tym razem już mnie porządnie wkurzył. - Okej, Chip. Jak uważasz. Założyłam okulary, wyszłam z pokoju. Jennifer czekała na mnie przy drzwiach wejściowych. Miała na sobie tonę makijażu i niewiele poza tym. Standard, jeśli chodzi o wypady do Melody Lane. No dobrze, założyła też białą puchową kurtkę, którą przykryła wystrzępioną czerwoną bluzkę i dżinsową mini. Kołnierz kurtki STRONA 20wykończony był sztucznym futerkiem, co wyglądało po prostu świetnie. Zawsze chciałam mieć tę kurtkę, w każdym razie zanim została zbryzgana krwią. Całość wieńczył pasek z wyćwiekowanym napisem „Love". Jennifer pomachała mi przed nosem kluczykami. - Zgadnij, jaką furę zdobyłam na dzisiejszy wieczór? Chrysler Sebring, rocznik 2003, wyłącznie do mojej dyspozycji. Szczęściara z ciebie, zadasz szyku, podjeżdżając ze mną pod klub. Zakołysała lekko biodrami, ale uspokoiła się, gdy zobaczyła Chipa schodzącego za mną po schodach. - O, cześć, Chip - przywitała się. - Lubisz pomarańcze? - spytała i ścisnęła piersi, pochylając się w stronę Chipa. Zachichotała. - Chyba przeoczyłaś tak ze dwa guziki - odparł Chip, dzielnie starając się nie patrzeć, choć przychodziło mu to z trudem. - Wydaje mi się, że raczej przeoczyła pozostałe - włączyłam się do rozmowy i podeszłam do niej, żeby zasłonić Chipowi widok. Jennifer pociągnęła nosem. - Czy wy się pieprzyliście? - Jesteś nieprzyzwoita! Wstyd mi za ciebie! - udałam oburzoną. Popchnęłam ją dla żartu, a ona mnie. Przez chwilę się tarmosiłyśmy, przez co piersi Jennifer nieomal wyskoczyły spod koszulki. Gdy spostrzegłam, jak Chip się na nie gapi, natychmiast przestałam. - Okej, jedziemy do klubu - zarządziła zadowolona, że jej magnetyzujący wpływ na mężczyzn został kolejny raz potwierdzony. Kiedy zamykałam drzwi, Chip uznał, że warto trochę się pokłócić. STRONA 21- Melody Lane nie jest klubem - zaczął. - Właściwie to nawet nie bardzo jest bar. Najbliżej mu do salonu bingo z koncesją na piwo. - Ugryź mnie, Chip. Zazdrościsz, bo nie zostałeś zaproszony - odpysknęła Jennifer. - Ja zazdroszczę?! - złościł się dalej, idąc za nami do samochodu. - To obleśne miejsce. Przyłażą tam (wyłącznie brzuchaci kolesie z wąsami. - Zazdrościsz, zazdrościsz! Zzieleniałeś z zazdrości i nawet sam przed sobą nie potrafisz się do tego przyznać. Wskoczyłyśmy do auta, Jennifer uruchomiła silnik. Opuściłam szybę i pomachałam Chipowi na pożegnanie. Ale jego nadal pochłaniała kłótnia z Jennifer. - Przestań wreszcie porywać moją dziewczynę! - krzyczał, gdy wyjeżdżałyśmy z podjazdu. Biedny, kochany Chip. Powinnam była zostać w domu i poprzytulać się do niego. Powinnam była obejrzeć tę głupią Orkę. Powinnam była powstrzymać Jennifer od wyprawy do Melody Lane. Gdybym to zrobiła, nie zginęliby ci wszyscy ludzie. No, czworo ludzi, ściślej mówiąc. STRONA 22Rozdział drugi Robi sie gorąco STRONA 23Chip miał rację. Trudno było Melody Lane Tavern nazwać klubem. Kluby to miejsca w dużych miastach, gdzie spotykają się atrakcyjni ludzie. W klubach rezydują DJ-e i leje się szampan. W Melody Lane jest za to zepsuta szafa grająca i oklejony nalepkami kibel. Wysiadłyśmy z samochodu na żwirowym parkingu. Nad wejściem do baru migał zepsuty neon. Tak, mój chłopak miał absolutną rację: miejsce było przyozdobioną kołpakami, rozwalającą się drewnianą budą, która znajdowała się na odległym krańcu naszej mieściny. Facet przy wejściu narysował nam na wierzchu dłoni wielkie czarne „X". Jennifer przyjrzała się temu z niesmakiem. Nie lubiła, gdy ktoś ją skreślał. W środku panował półmrok. Barman właśnie podawał przez kontuar skrzynkę piwa gościowi w wyświechtanym T-shircie. - Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła legalnie schlać się w miejscu publicznym - westchnęła Jennifer. - Piłaś kiedyś brzoskwiniowego Boone'sa? - Aha, świetna rzecz - skłamałam. - Pogięło cię? To obrzydlistwo! - zaprotestowała i wzdrygnęła się lekko, ponieważ mijał nas właśnie jeden ze szkolnych piłkarzy, ze wzrokiem przyklejonym do jej cycków. - Cześć, Jennifer. Ładnie wyglądasz - powiedział. - Co tam, Craig? - Jennifer uniosła znacząco brwi. Kiedy piłkarz zniknął, trąciła mnie ramieniem i prych-nęła: - A ten co sobie wyobraża? Ze jest dla mnie STRONA 24wystarczająco przystojny? Teraz już rozumiem, dlaczego nie nadąża na matmie. - No - zgodziłam się, ledwie jej słuchając. Kiedy rozglądałam się wokół, zauważyłam kumpla ze szkoły. - Zobacz, przyszedł Ahmet. Wiesz, ten koleś z wymiany zagranicznej, z Indii. Jennifer spojrzała w tym samym kierunku. - Dlaczego znowu wzięli tego? - spytała zirytowana i skrzywiła się. - Pewnie dyrektor Lundquist uznał, że on dobrze robi na tak zwaną różnorodność. Jennifer skrzywiła się jeszcze bardziej. - Nie mogę uwierzyć, że wymieniliśmy mega dorodnego hokeistę na takie coś. - Ja bym się go nie czepiała - wzruszyłam ramionami. - Podejrzałam, że trzyma w szafce odjazdową figurkę słonia. Już od dawna chciałam ją sobie dokładniej obejrzeć. Byłam pewna, że ma jakiś związek z religią. Niezła sprawa - idziesz na mszę i modlisz się do słonia. Fascynowało mnie, że Ahmet samą swoją obecnością wpływał na świadomość wielości kultur. Ruszyłyśmy dalej, torując sobie drogę ku scenie, choć w tym przypadku lepiej byłoby użyć słowa podest. Miejsce dla zespołu wyznaczono bowiem platformą, zamontowaną jakieś dwadzieścia centymetrów nad podłogą. Lokal pękał w szwach, ale głównie za sprawą stałych klientów. Poza tym zespół nie przyciągnął jakichś strasznych tłumów, oprócz nas i Ahmeta. Jennifer wyciągnęła papierosy z kieszeni dżinsowej spódnicy. Potem, powoli, wysunęła jednego z paczki i, trzymając go pomiędzy dwoma palcami, czekała na ogień. Nie martwiłam się zbytnio ani o jej płuca, ani STRONA 25jako bierna palaczka, o własne. Jen stosowała tę sztuczkę, żeby przyciągnąć mężczyzn i rzadko zdarzało jej się wciągnąć więcej niż jednego macha, ponieważ z miejsca gziła się z właścicielem zapalniczki. Również i tym razem sztuczka zadziałała. Roman Duda, w swej czapce moro, zbliżył się wolnym krokiem i stanął odrobinę zbyt blisko niej. Koleś liczył sobie chyba z ćwierć wieku, zboczeniec. Łyknął haust piwa i odebrał Jen paczkę. - Masz siedemnaście lat - pouczył ją. - W tej chwili twoje płuca wyglądają jak dwa idealne różowiutkie kotlety jagnięce. Nie niszcz ich tym gównem. W odpowiedzi włożyła papieros w usta i wydęła je w jego stronę. Tego też jej zabrał. - Wiesz, że mógłbym cię aresztować za ich posiadanie? - Aresztować, mówisz? Chciałoby się. Jeszcze nawet nie skończyłeś akademii. A właśnie, czy wspominałam już, że ten nieskazitelny przykład człowieczeństwa uczęszczał do akademii policyjnej? Wkrótce miał chronić porządnych obywateli Devil's Kettle. Wątpię, by udało mu się uchronić mysz przed kotem. Nie mówiąc o chronieniu wiecznie napa- lonej nastolatki przed nią samą. - Jeszcze tylko dwa miesiące - odciął się urażonym tonem - i zaczynam normalną służbę. Jennifer przysunęła się do przyszłego policjanta. - Zakujesz mnie w kajdanki? - szepnęła, ocierając się o niego. Wprawdzie wiedziałam, że go bzykała, ale starałam się o tym nie myśleć. Pomimo że nie jestem cnotką, trochę jednak mnie ta sytuacja brzydziła. Roman jęknął i odpowiedział również szeptem: HaskiB EBooki Użytkownik HaskiB wgrał ten materiał 4 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 101 osób, 30 z nich pobrało i opinie (0)Transkrypt ( 25 z dostępnych 118 stron) STRONA 2Prolog Moje życie jest jak czarna przepaść z kolcami. Gdzie się nie obrócisz obrywasz jakimś w plecy. Najlepiej będzie jak zacznę wszystko od początku. Nazywam się Ava River i mam dziewiętnaście lat. Odkąd tylko pamiętam byłam pod skrzydłami opieki społecznej. Mówili mi, że dadzą mi nową rodzinę, w której będę bezpieczna. Moja historia nie jest jedną z tych ckliwych romansów, które ludzie czytają na każdym kroku. Opowiem jak to jest być córką mordercy i dzieckiem gwałtu. Nie oszczędzano mi bólu na przedziale tych lat. Teraz znowu jestem w domu dziecka, kolejna rodzina nie wypaliła. Tym razem była to wina synalka. Dobierał się do mnie, a ja na to nie zezwoliłam i gdy przegiął po prostu wybuchłam. W przypływie szału złamałam mu nos i rękę, nie wspominając o uszkodzeniu jego marnego fiuta. Była to moja szesnasta rodzina w ciągu dziewięciu lat. Od tylu właśnie siedzę w tym bagnie. Nie jest kolorowo, ale mogło też być gorzej… Co ja mówię. Nie może być gorzej. Brakuje mi tylko do kompletu nieszczęść wyroku więziennego, chociaż może i to by nie było takie złe… Miałabym stały dach nad głową, jedzenie i wodę do mycia. STRONA 3Kiedy tak snułam moje marzenia do wspólnego pokoju weszła opiekunka. ­ Ava... Mam dla ciebie propozycje. I mam nadzieję, że dobrze ją wykorzystasz. I tak właśnie miałam trafić do jednego z lepszych liceów. Miasto postanowiło zainwestować w kilku najbardziej potrzebujących i zdemoralizowanych nastolatków, aby się kształcili. Czy mnie to interesuje? Nie. Czy zapytali mnie, czy chcę brać udział? Odpowiedź znowu brzmi nie. Czy to będzie piekło? Tak. STRONA 4 Rozdział 1 Nie rozumiem ludzi, którzy uwielbiają wstawać rano. Dla mnie jest to istna tortura, ale kto by chciał zwlekać się z łóżka o czwartej nad ranem i to tylko dlatego, że zawsze trzeba poćwiczyć. Właśnie tak. Nie dosyć, że ludzie oddają dzieci do sierocińców i myślą zapewne, że tak będzie lepiej, to do tego całego koszmaru trzeba dodać poranne pobudki. Co ja pieprzę, taka godzina to środek pieprzonej nocy. Jednak to jest i tak pikuś w porównaniu z tym, co mnie czeka za cztery godziny. Albowiem ja i jeszcze innych czterech wybrańców naszego wspaniałego ośrodka zostało " obdarowanymi " darmowym uczęszczaniem do najlepszej uczelni w Chicago. Jestem z tego powrotu taka szczęśliwa, że kretyna, który to wymyślił udusiłabym własnymi rękoma, następnie poćwiartowała, a na sam koniec rzuciła psom na pożarcie. To taka najlżejsza kara, jaka przychodzi mi do głowy. ­ Ava przestań marzyć i rusz swój seksowny tyłeczek. Pora wstawać. ­ mówił do mnie mój przyjaciel Liam. Jest on jednym z osób wybranych do tego pojebanego projektu. Nie wiem czy oni próbują sobie udowodnić, że opanują nas, czy może STRONA 5chcą pokazać jacy to są wspaniali. Zresztą bez różnicy, mam to w dupie. ­ Kochanie wstawaj. ­ kontynuował dalej. Niestety ja nie miałam w ogóle zamiaru ruszać swojego jakże seksownego tyłka z tego cholernie niewygodnego łóżka. Jeżeli łóżkiem można nazwać kilka desek zbitych ze sobą, a na nie nałożone obrzydliwe prześcieradło. Oczywiście dostaliśmy do kompletu wspaniale wypchane poszewki. Poduszka była wypełniona słomą, a za kołdrę robiła wata. To się nazywa maksymalne oszczędzanie. ­ Kurwa koniec dobrego. ­ usłyszałam warknięcie. Nawet nie pofatygowałam się sprawdzić co takiego Liam robi. Najprawdopodobniej powinnam, był albowiem jednym z największych kretynów jakich spotkałam w życie. Możliwe, że dlatego się z nim przyjaźnie. Czasem miło jest być tą najmądrzejszą, a przy nim i przy reszcie tych debili to naprawdę proste. Chociaż muszę powiedzieć, że zdarza się mu mieć jakieś przebłyski inteligencji. Zaczęłam się przekręcać na deskach w celu odnalezienia najwygodniejszej pozycji. Minęła może minuta, aż w końcu moje zadanie zostało wypełnione. Mimo zamkniętych oczy widziałam kanapki. Właśnie tak, kanapki. Nie miałam nic dobrego do jedzenia od wielu, wielu miesięcy. A ogólnie to nie jadłam nic od dwóch dni. Na szczęście byłam już przyzwyczajona do takich głodówek. W tym miejscu i podobnych do tego, to normalne. Powtarzają nam w kółko, ze powinniśmy się cieszyć, że mamy dach nad głową i jakiekolwiek STRONA 6jedzenie, co pewnie czas. A oni sami zajadają się w najlepszych restauracjach i mieszkają w najdroższych dzielnicach. Tam właśnie trafiają wszystkie pieniądze przesyłane przez państwo dla nas. Jednak my nie możemy pisnąć nawet słowa, bo oberwie nam się i to jak cholera. Do teraz mam w niektórych miejscach blizny, nie tylko takie widoczne. Te wewnątrz są najgorsze do zagojenia. Najbardziej nienawidzę momentów, kiedy dają ci nadzieję na lepsze życie. Mówią, że znaleźli dla ciebie idealną rodzinę, a następnie wysyłają w nieznane. A ty biedny musisz znosić tamtych osobników przez pewien czas, aż zrozumieją, że z tobą nie ma zabawy, że nie da się ciebie złamać. ­ Ja pierdole ! ­ wykrzyknęłam wyskakując z łóżka. Byłam cała mokra i nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Mój skretyniały przyjaciel postanowił, najwyraźniej zafundować mi darmową kąpiel z deszczówki. Liam patrzył na mnie z zarozumiałym uśmieszkiem i tylko kiwnął mi głową w stronę szafki na ciuchy. Wiedziałam o co mu chodzi, ale nie wykonałam najmniejszego ruchu. ­ Albo sama się ubierzesz, albo ja to zrobię. ­ powiedział. Przez moment jeszcze mu się przyglądałam, ale potem zrezygnowałam. Wiedziałam do czego był zdolny i lepiej go nie motywować do działania. Uwielbiał podejmować wyzwania, a ja to często wykorzystywałam w niecny sposób. STRONA 7Liam był wysokim blondynek o zielonych oczach i cudownym uśmiechu. Dodaj do tego diabelnie seksowne ciało, tatuaże i mamy cały pakiet. Bad boy w każdym calu. Dziewczyn oczywiście nigdy nie musiał wyrywać na tanie teksty, wystarczyło jego spojrzenie, które dość często mówiło " Chodź do mnie. Chcesz tego " albo " Ze mną będziesz miała najlepsze pieprzenie swojego życia". No ludzie jaka kobieta by nie skorzystała z takiej propozycji. Do tego wszystkiego był boski w łóżku i mogłam to szczerze przyznać. Od czasu do czasu, gdy któreś z nas musiało zapomnieć na chwilę o otaczającym nas świcie wyświadczaliśmy sobie przysługi. ­ Dobra już się ubieram. ­ odparłam. ­ Pieprzony poganiacz niewolników. ­ mruknęłam pod nosem. Powłóczyłam nogami w kierunku drewnianej komody. Miała ona tylko cztery małe szuflady, a jedna z nich należała do mnie. Kolejna do Liama, Caluma i Daniela. Jak już wcześniej mogłam wspomnieć, mieliśmy gorzej niż ludzie w więzieniu. Powyższa dwójka, z którą dzieliłam mebel, również będzie z nami uczęszczała do liceum. Ostatnią osobą należącą do naszego małego klubiku wysłanników piekła jest Stacy. Urządzimy tej szkole koszmar, ręczę za to. Tak więc cała nasza piątka od dziś będzie uczęszczała do tego liceum imienia Amadeusa Priem'a. Ubrałam się i poszłam do reszty. Czekali już na mnie na korytarzu. ­ Gotowi? ­ zapytałam przyjaciół. Wszyscy zaprzeczyli zgodnie głowami. STRONA 8­ Ech... Ja tak samo. Dobra chodźcie na rozgrzewkę i szykować się do szkoły lamusy. ­ powiedziałam. ­ No ludzie, strzeżcie się ! Nadchodzimy ! ­ krzyknęłam. Rozdział 2 Na ósmą mieliśmy się stawić w szkole. A teraz zamiast pędzić na zajęcia stoimy na sali ćwiczeń w domu i czekamy na kazanie. Pani Green jest w tym najlepsza. Jej wulgarne odzywki i cięty język trafił do historii. Umie opieprzyć największego chuligana, tak bardzo, że tamten stanie się potulny jak baranek i zacznie pracować w schronisku dla młodzieży. ­ Słuchajcie mnie bachory. Jeśli którekolwiek z was wpadnie w kłopoty, dostanie gorszy stopień, albo chociaż mrugnie nie tak i zostanie mi to zgłoszone, może pisać testament. To jest dla nas... to znaczy was szansa i macie tego nie spieprzyć. Zrozumiano? ­ rozległ się jej donośny, lecz niestety piskliwy głos. Cała nasza piątka potaknęła głowami. ­ Nie słyszałam! ­ wydarła się. Moje uszy najprawdopodobniej zaczęły już krwawić, a mózg zmienia się powoli w papkę. Skoro to już się dzieje, to co będzie w szkole. Śmierć na matematyce, samobójstwo na historii, czy może eksplozja głowy na biologii. Jest długa lista scenariuszy, które mogą STRONA 9się nam przydarzyć. Jednak najprawdopodobniejsze jest, że umrzemy tutaj. ­ Tak. ­ odparliśmy jednogłośnie. ­ I właśnie tak ma być. Pamiętajcie... ­ zaczęła kolejny swój monolog, ale ja już się wyłączyłam. Ukradkiem zerknęłam na przyjaciół i zauważyłam, że również oni oddalili się do swoich własnych światów. Zaczęłam bacznie obserwować panią Green i spostrzegłam, że jedna jej brew jest krzywo zrobiona. Kosmetyczna odwaliła kiepską robotę, ciekawe czy jeszcze żyje. Jeśli ta jędza zdołała to zauważyć, zapewne osoba, która pracowała nad jej włosiem nie przeżyła tych tortur. Tak bardzo zafascynowało mnie to zjawisko, że nie zwróciłam uwagi, kiedy wszystkie głowy obróciły się w moim kierunku, a starsza kobieta wywołuje mnie z imienia. ­ Ava! ­ Tak? ­ zapytałam, jakby nigdy nic. ­ O czym mówiłam? ­ zadała podchwytliwe pytanie. Za nieprzepisowe zachowanie mamy wyznaczone kary. Właśnie tak, posiadamy nałożone na siebie zasady, a ich złamanie jest równoznaczne ze zdradą kraju. Chociaż ja tak uważam. Rygor jaki jest wprowadzany w takich placówkach kształci młodych przestępców. Przecież jaki nastolatek z taką kuratelą nie chciałby się stąd wyrwać. Aktualnie w naszym domu znajduje się sześćdziesięciu czterech podopiecznych. Z tego czterdziestu chłopców i dwadzieścia STRONA 10cztery dziewczynki. Nie będę się zagłębiała w szczegóły. To bez sensu. Obowiązuje nas dziesięć szczegółowych przepisów, których trzeba przestrzegać, jeśli ceni się własne życie i zdrowie psychiczne. 1. Godzina policyjna od 22 do 6 rano. 2. Respekt wobec swoich opiekunów. 3. Zakaz opuszczania placówki bez zezwolenia. 4. Zakaz stosunków seksualnych na terenie sierocińca. 5. Obowiązkowe inspekcje miejsca zamieszkania. 6. Zakaz bójek, papierosów, alkoholu oraz jakichkolwiek używek. 7. Zakaz broni. 8. Obowiązek wykonywania prac nałożonych na ciebie. 9. Słuchanie poleceń osoby dyżurnej. 10. Złamanie jakiejkolwiek z powyższych zasad grozi nałożeniem odpowiedniej do popełnionego przestępstwa kary. Dosłownie jak w więzieniu. I powiedz tu człowiekowi, że nie musi się martwić o swoją przyszłość. Z takimi zasadami trzeba uważać nawet na swój cień, bo może mieć niecny plan. Nie jestem z reguły posłuszna, tak samo reszta z naszej małej grupki, ale cóż wybrali nas do tego projektu, więc się stawimy. Oby uczelnia była przygotowana na pięciu siewców zagłady. STRONA 11­ Kazała pani przestrzegać wszystkich reguł, a jeśli nie zalecimy się do pani zarządzeń, czeka nas kara. To tak w skrócie. Dobrze mówię, prawda? ­ odpowiedziałam jej z zarozumiałym uśmieszkiem. Jej słowa za każdym razem się powtarzały. Tyle razy to słyszałam, że powinno mi to już wyskoczyć na czole. ­ Panienko River, to się szczególnie tyczy ciebie. Nie chcę żadnych zażaleń na twoją osobę. Zresztą na żadnego z was. Nie mam pojęcia czemu, akurat wasza piątka została wybrana. Gdybym ja miała kogoś wysłać, wy byście byli ostatnimi osobami jakie by poszły... co ja mówię, nawet was bym nie brała pod uwagę. Jednak dyrekcja szkoły i rada nadzorcza naszej placówki zdecydowała inaczej. Chcą dać wam szansę. ­ Zrozumieliśmy. ­ odparłam pośpiesznie, zanim znowu zaczęła się zagłębiać w szczegóły. ­ Masz mi nie przerywać. ­ warknęła. W odpowiedzi przewróciłam jedynie oczami, co oczywiście wkurzyło panią Green. ­ Ava! ­ krzyknęła. ­ Dobrze, a teraz bierzcie potrzebne wam rzeczy i idźcie do szkoły. Od razu po zajęciach widzę was w domu. ­ powiedziała i odeszła pośpiesznie. Patrzałam jak jej wielki tyłek rusza się w rytm stukania obcasów i chciało mi się wymiotować. Ta kobieta samą sobą przyprawia mnie o mdłości. ­ Liam? ­ spojrzałam na przyjaciela. STRONA 12­ Co? ­ Kiedy masz zamiar się pomalować, abym mogła się koło ciebie pokazać. ­ powiedziałam z uśmiechem. ­ Osz ty... ­ wysapał i rzucił się w moją stronę. Dzięki Bogu mam bardzo dobrą kondycję, bo inaczej już bym leżała rozłożona na łopatki. ­ Dobra dzieci, przestańcie ! Idziemy do szkoły ! ­ krzyknęła Stacy. W pomieszczeniu dało się usłyszeć zbiorowy jęk. Jednak już bez żadnych ceregieli zebraliśmy swoje rzeczy i udaliśmy się na podbicie liceum. Swoją drogą ten Amadeus musiał coś zrobić, skoro nazwali jego imieniem szkołę. Ciekawe czy ja też tak będę mogła. Gdy tylko wyszliśmy za mury naszego więzienia, obejrzałam się jeden, jedyny raz, aby zapamiętać skąd jestem. Droga zajęła nam całe trzydzieści pięć minut, ale po tym czasie ujrzeliśmy budynek naszego nowego prywatnego piekła. Lubiłam moją dawną szkołę. Znajdowała się niecałe pięć minut od placówki i była pod napięciem, aby nikt nie zwiał. Chociaż nie, zmieniam zdanie. Nienawidziłam tamtego miejsca. Stanęłam przed drzwiami do naszej nowej przyszłości i spojrzałam na przyjaciół. ­ Gotowi? ­ zapytałam. Kiwnęli mi głowami, a ja pchnęłam drzwi. Od razu uderzył we mnie hałas. Wszyscy próbowali się przekrzyczeć. Jednak jak tylko postawiliśmy pierwszy krok na ich STRONA 13terenie, każda głowa na korytarzu obróciła się w naszą stronę. Mogłam usłyszeć strzępu rozmów. " Patrz to ci przestępcy." " Widzisz jak one wyglądają? Dziwki. " " Ale ciacha. Zaklepuję. " " Ciekawe za ile da się przelecieć. " " Zapewne roznoszą zarazki. " " Niech tylko, któraś zbliży się do Jamesa, a za kudły ją szarpnę. " Na ten ostatni komentarz musiałam się zaśmiać. To było tak absurdalne, że jak myślenie, że kosmici istnieją. Chociaż jak tylko na nią spojrzałam, zaczęłam się zastanawiać nad trafnością tego spostrzeżenia. Już chciałam coś do niej powiedzieć, kiedy jakiś dupek trącił mnie w ramie. Tym sposobem moja torebka zsunęła się i uderzyła w podłogę. ­ Ej ! Dupku ! ­ warknęłam do niego. Wcześniej wspomniany chłopak obrócił się i zmierzył mnie spojrzeniem. Gdy już obczaił mnie od góry do doły wysłał mi najwyraźniej swój firmowy uśmiech. ­ Tak ? ­ zapytał przemądrzale. ­ Mówiłaś do mnie ? ­ A widzisz innego dupka, który mnie popchnął ? ­ Mogłaś nie stać na środku korytarza. Zresztą nieważne. Przepraszam. ­ Czemu jakoś ci nie wierzę, co? STRONA 14­ Bo nie wyglądasz na głupią, kotku. Zbliżyłam się do niego z zalotnym uśmiechem, a gdy tylko nasze usta dzieliły milimetry, szepnęłam. ­ Jeszcze raz nazwij mnie kotkiem, albo jakimkolwiek innym czułym słówkiem, od którego chce mi się rzygać, to przysięgam, że będziesz cierpiał. Jak tylko powiedziałam to co musiałam, zwróciłam się do przyjaciół. ­ Chodźcie do sekretariatu. Doszły do mnie jeszcze szepty ludzi i piskliwy głos blondynki, do której miałam zamiar wcześniej zagadać. ­ James ! Misiaczku, nic ci nie jest. Jakoś nie interesowała mnie zbytnio jego odpowiedź. Najwyraźniej to był ten chłopak, którego miałam unikać, aby moje włosy nie ucierpiały. Zrobię to z wielką chęcią. Dupek Byłam już w połowie drogi, kiedy zerknęłam za siebie. Stał tam on. Musiałam przyznać, że był przystojny. Dało się zauważyć, że jest dobrze zbudowany. Jego brązowe oczy mówiły, ze to jeszcze nie koniec, a usta ciągle miały ten kpiący wyraz. Odwróciłam wzrok i uśmiechnęłam się pokrzepiająco do przyjaciół. Zabawę czas zacząć. STRONA 15 Rozdział 3 Miałam już wyrobione zdanie o uczniach, byli cholernymi tchórzami. Ale czego innego mogłam się spodziewać. Moja reputacja przeganiała nawet sławę gwiazd porno. Chociaż słyszałam plotki, że grałam w jednym z takich filmów. Nie powiem zaciekawiło mnie to, tym bardziej, że brałam udział w orgii z Chuckiem Norrisem. Najwidoczniej szkoła jest wszędzie taka sama, tylko nadęte dupki zmieniają się na bogate nadęte dupki. Wielkiej różnicy nie ma. Sądziłam, że po tym debilu, Jamesie będę miała już spokój, lecz bardzo się myliłam. Po naszym pierwszym spotkaniu na korytarzu, liczyłam, że może stanie się coś zabawnego. ­ Ava, chodź. Tu jest sekretariat. ­ złapał mnie za łokieć Liam. STRONA 16Spojrzałam na drzwi, które wcale nie zachęcały swoim wyglądem. Prawdopodobnie nie byłoby tak źle, gdyby nie wielki kutas narysowany markerem na samym środku. ­ Jesteś pewien, że musimy? ­ posłałam mu błagalne spojrzenie. ­ Tak. Albo to, albo cięgi od Zielonej. ­ Chyba wolałabym ją. ­ jęknęłam. ­ Ale my nie. Ruszaj seksowny tyłeczek i wchodź. ­ powiedział i klepnął mnie we wcześniej wspomnianą część ciała. Znam go już za długo i wiem, że bez sensu byłoby zwracanie mu uwagi. Pokręciłam zrezygnowana głową i nacisnęłam klamkę. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem. Myślałam, że to szkoła dla bogaczy, a nawet drzwi nie mają naoliwionych. Zapewne cięcia w budżecie, albo zmarnowali pieniądze na niepotrzebne rzeczy, takie jak piątka kryminalistów. Jako, że szkoła wszystko finansuje, nie musieliśmy się przejmować podręcznikami, ani czesnym, to już ich problem. Pierwsze co przykuwało uwagę w sekretariacie, było białe biurko na tle granatowych ścian. A za nim siedział mężczyzna, na oko mógł mieć z trzydzieści lat. Lekka siwizna pojawiała się już tu i ówdzie. Najwidoczniej praca w liceum nie była taka prosta, no kto by pomyślał. Czujecie ten sarkazm? STRONA 17 ­ Dobry. ­ odparłam niezbyt miło. ­ Witam. Nazywam się Tristan Holmes i jestem dyrektorem. Od dziś jesteście uczniami naszej placówki, więc podlegacie moim zasadom. Jest kilka nakazów i zakazów, jakie tutaj obowiązują. A teraz proszę, abyście się przedstawili. ­ powiedział na wstępie. Podniosłam wysoko brwi i przyglądałam mu się z powątpiewaniem. Liczyłam, że powie, że żartował, ale najwyraźniej ten facet mówił serio. Teraz już nie jestem pewna czy to nie jest szkoła wojskowa. Ale nie widziałam, żadnych mundurków po drodze, więc zapewne nie. Może on sprawia tylko wrażenie surowego. Zwęziłam delikatnie oczy i przyjrzałam się mu dokładniej. Nie, pomyślałam. On serio taki jest. Ta żyłka na jego czole to mówi. Zerknęłam po bokach na przyjaciół i zauważyłam ten sam wyraz twarzy, który zapewne gościł na mojej. Zawziętość. Bo dobroci się nie damy. ­ No spoko. ­ warknęłam. ­ Ten wysoki blondyn to Liam Prince, brunet po jego prawej to Calum Landom. Czerwonowłosa dziewczyna nazywa się Stacy Brooks, a ostatni to Daniel Castle. ­ A ty młoda damo? ­ zapytał. ­ Tylko nie młoda damo. Nienawidzę jak się tak do mnie mówi. Jestem Ava River. STRONA 18­ Do mnie nie mówi się takim tonem panno River. To ja tu sprawuję władzę i należy mi się szacunek. ­ Jak pan chce. ­ powiedziałam i posłałam mu zarozumiały uśmiech. Mężczyzna nieznacznie zacisnął szczękę, ale już po chwili odzyskał rezon. ­ Dobrze. ­ odparł spokojnie po kilku sekundach ciszy. ­ Oto wasze plany, książki, mapa szkoły oraz szyfry i numery szafek. ­ dokończył i wręczył nam przedmioty. Bez pożegnania wyszliśmy z pomieszczenia i ruszyliśmy wolno korytarzem. Nie śpieszyło nam się na zajęcia. Dzień pierwszy można odhaczyć. Pozostało około tysiąca innych. STRONA 19 Rozdział 4 Pierwszy dzień minął nam na zwiedzaniu. Odkrywaniu najlepszych miejsc do ukrycia się, znalezienia zaułka gdzie można zapalić i skrótu, którym można uciec. I to wszystko w zaledwie cztery godziny. Inni uczniowie nie byli za przyjaźnie nastawieniu w stosunku do nas. A najgorzej zachowywały się dziewczyny. Patrzały na nas jak na coś gorszego. Może i nie jestem bogata i piękna, ale nie odgrywam bestii w tej bajce. Wszystko czego chcę to dożyć do końca roku bez szwanku i zniknąć z tego miejsca w diabły. Nie mogę sobie pozwolić na bójki, znam konsekwencje, a wolę nie utykać przez kilka następnych dni. Z takimi myślami przekroczyliśmy mury naszego nowego więzienia i udaliśmy się do domu. Ostatnią rzecz jaką spodziewałam się tam zastać była jakaś rodzina. Kolejni ludzie chcieli dać szansę jakimś młodym sierotą. STRONA 20Nawet nie pchałam się do tego zbiegowiska, od razu udałam się w kierunku swojego pokoju. ­ Ava, zaczekaj! ­ usłyszałam krzyk pani Green. Odwróciłam się dookoła, aby zorientować się, że moi przyjaciele zdołali już się ulotnić i zostałam jedyna na widoku. ­ Tak proszę pani? ­ zapytałam poważnie. Wolałam jej nie podpadać w towarzystwie obcych. Mogła mnie jeszcze powiesić za kostki, albo coś o wiele gorszego. ­ Ava to są państwo Falcon. ­ Dzień dobry. ­ powiedziałam grzecznie. ­ Chcieliby rozejrzeć się po naszym domu i może wziąć pod swoje skrzydła jednego z was. Jednak bardzo proszą, aby oprowadził ich jeden z naszych podopiecznych. I od razu kiedy cię zauważyłam pomyślałam, że będziesz do tego idealna. ­ kontynuowała i nałożyła nacisk na ostatnie zdanie. ­ Oczywiście. Bardzo chciałabym, ale lekcje, nowa szkoła i ... ­ nie dane mi było dokończyć. ­ Nie musisz się tym przejmować, jesteś bardzo mądra. Zresztą to był wasz pierwszy dzień i później mi powiesz jak wspaniale się bawiliście. ­ uśmiechnęła się do mnie sztucznie. ­ No dobrze. Może zacznijmy od... yyy... stołówki? ­ odparłam niepewnie. ­ Będzie wspaniale kochanie. Mam na imię Mia, a to mój mąż Harry. Miło nam cię poznać. ­ powiedziała kobieta. STRONA 21Bogactwo, aż od nich biło. Idealne fryzury, ciuchy, zachowanie, nawet uszy. Boże, widzisz, a nie grzmisz. ­ Mi też miło poznać. ­ posłałam im swój firmowy uśmiech i skierowałam się do stołówki. Zanim weszliśmy do pomieszczenia zaczęłam się modlić, aby było tam w miarę cywilizowanie. I oczywiście było. Pani Green musiała się już wszystkim zająć. Wszyscy siedzieli grzecznie, cicho dyskutowali i jedli śniadanie. Żadnych bitew na jedzenie. Zero krzyków. Brak przekleństw. Działo się tak tylko wtedy, gdy ktoś miał przyjechać. Zastanawiałam się często, czy gdyby ktoś inny zajmował się naszym sierocińcem, to również panowałby tu taki rygor, czy może byłoby trochę weselej. Lecz próbowałam odpędzać od siebie te myśli, aby nie popaść w depresję. Obróciłam się do tyłu, aby zobaczyć czy państwo Falcon przyglądają się dzieciom oraz, aby dokładniej się im przyjrzeć. Kobieta była wysoką brunetką o zielonych oczach i nienagannej figurze. Mężczyzna zaś był dobrze umięśnionym blondynem o ciemnym spojrzeniu. Coś w jego wzroku było znajomego. Rysy ich twarzy ciągle kazały zastanawiać mi się skąd ich znam. Co prawda jestem pewna, że tej dwójki nigdy nie spotkałam. Mam dobrą pamięć, zazwyczaj mogę na niej polegać, lecz teraz ciążyła w niej pustka. W ciągu godziny zwiedziliśmy jeszcze sypialnie dzieci, pokój zabaw, kuchnię i łazienki oraz salę ćwiczeń. Para była bardzo miła, ciekawie się z nimi rozmawiało i nie patrzeli na mnie z góry, a STRONA 22spodziewałam się właśnie tego. Pozory jednak mogą mylić. Zbliżaliśmy się już do ostatniej części naszej wycieczki, czyli pokoju rekreacyjnego. Tam wszyscy spędzali czas od piętnastej do osiemnastej. Ogółem to miejsce było przeznaczone do nauki. W miarę lubiłam, gdy ktoś do nas przychodził. Wtedy pani Green włączał się tryb kochającej kobiety. Dostawaliśmy jedzenie i czyste ciuchy. Dlatego zawsze jest cisza w stołówce, każdy cieszy się posiłkiem, którego może nie ujrzeć przez dłuższy czas. Cięcie kosztów, albo raczej nowiutkie jacuzzi dla personelu. ­ Ava zapomniałam zapytać. ­ powiedziała w pewnym momencie kobieta. Jeszcze kawałek dzielił nas od celu. ­ Tak? ­ zapytałam. ­ Gdzie chodzisz do szkoły? ­ Och... Od dziś do Liceum im. Amadeusa Prime'a. ­ odparłam próbując się nie wzdrygnąć. ­ Naprawdę? ­ mówiła podekscytowana. ­ Tam również uczęszcza nasz syn. Może go kiedyś spotkasz. ­ Tak? Może kiedyś. A teraz może... ­ Mia mi przerwała. ­ Ma na imię James i jest wysokim brunetem o brązowych oczach. Chodzi do trzeciej klasy. Stanęłam na środku korytarza, gdy tylko usłyszałam co powiedziała. No tak, mogłam się tego spodziewać. Dlatego wyglądali tak znajomo. Są rodzicami tego dupka. Jak tylko o tym pomyślałam jego twarz pojawiła mi się przed oczyma. Już chciałam wyrzucić z STRONA 23siebie potok przekleństw, ale grałam słodką dziewczynę i to by nie było odpowiednie. Prawdopodobnie zszokowałabym ich i dostałabym niezłe manto. ­ Nie wiem. Nie spotkałam go. ­ odpowiedziałam po chwili ciszy i ruszyłam dalej. ­ A oto ostatnie pomieszczenie. Ręką wskazałam na drzwi. Czekałam, aż państwo Falcon wejdą do środka i szybko ulotniłam się do swojego pokoju. O Boże, pomyślałam. Teraz muszę go unikać jeszcze bardziej. Coś czułam, że to nie będzie takie proste, jakie się wydaje. Z takimi myślami rzuciłam się twarzą na łóżku i zaczęłam krzyczeć z frustracji w poduszkę. Chociaż trochę dało mi to się uspokoić, ale nie na długo. Jak tylko pomyślałam, że juro kolejny dzień szkoły, chciałam wyskoczyć przez okno. Jednak przeszkadzały mi w tym kraty. ­ Więzienie. ­ westchnęłam. STRONA 24 Rozdział 5 Ciemność. Krzyk rozbrzmiewa po całym budynku. Stacy znowu ma koszmar. Dzieje się to, chociaż raz w tygodniu. Ludzie są już przyzwyczajeni, ale ja zawsze wzdrygam się na ten dźwięk. Przeszłość prześladuje każdego z nas, jednak ją szczególnie. Nie umie sobie poradzić z ciężarem, jaki spoczął na jej barkach. Wszyscy, którzy znajdują się w sierocińcu stracili rodzinę, w takich, czy innych okolicznościach. Moja przyjaciółka przeżywa to najgorzej. Od ich śmierci minęło pięć lat, ale ona nie daje rady. Tnie się coraz bardziej, zamyka się w sobie, popada w depresję. Ten dom nie pomaga w niczym. Musimy dawać sobie radę na własną rękę. Poddało się wielu, lecz nie pozwolę, aby Stacy dołączyła do tej listy. Nie zasługuje na to. Rodzice ją kochali, ale musieli odejść. Zginęli w katastrofie lotniczej. Kiedy reszta rodziny dowiedziała się o tej tragedii, odsunęli się od STRONA 25dziewczyny. Nikt nie chciał mieć na głowie wchodzącej w erę dorastania nastolatki. Moja historia była zupełnie inna. Mój ojciec siedzi w więzieniu za masowe morderstwa, gwałty, handel i różne inne przekręty, ale nie będę się już w to wgłębiała. W skrócie dostał dożywocie. Matka natomiast żyje gdzieś sobie na świecie i daje w żyłę, albo już przedawkowała. Oni nic dla mnie nie znaczą. Jestem piętnem jednej z ofiar tego potwora. Przyszłam na świat, tylko dlatego, że kobieta, która nosiła mnie pod sercem, nie miała pieniędzy na aborcję. Mimo, że została zgwałcona nikt nie chciał jej uwierzyć, pomóc. Wszyscy uważali ją za śmiecia. Teraz dzieje się tak ze mną. Historia lubi się powtarzać. My dwie z całej naszej piątki, mamy najdrastyczniejsze historie. Liam, Calum i Daniel zwyczajnie zostali porzuceni w dzieciństwie. To też nie jest najlepsze, ale jest jedną z jaśniejszych wersji wydarzeń, jakie mogły się przytrafić. Do dziś pamiętam jak miałam dziesięć lat i przyszła kobieta z opieki społecznej, aby powiedzieć mi, że zabierze mnie w lepsze miejsce. Z dala od ćpunów i morderców. A bliżej dzieci w moim wieku i szczęścia. O Jezu, jak bardzo mnie oszukała. Gdybym chociaż przez moment poczuła, że moje życie stanie się jeszcze gorsze, nigdy nie przyjęłabym tej wyciągniętej dłoni. Splunęłabym na nią i uciekła. Jednak teraz muszę znosić to co tu się dzieje. I to wszystko, aż do dwudziestych pierwszych urodzin. Pozostały dwa lata i zaznam

brałam udział w orgii